Opowieść
kiedy szedłem do ciebie
minąłem sosnę na wzgórzu
pochylona nad drogą
była jak dziewczyna
czekająca na chłopca
kiedy wracałem
na wzgórzu nie było już drzewa
młody drwal odłożył siekierę
ostatnie gałęzie
wrzucał do ogniska
i tyle z nas zostanie
zagubiona łza w powietrzu
zarośnięta ścieżka
słowa uwięzione w wietrze
mówię ci o tym z uśmiechem
to będzie kiedyś
dziś jeszcze
wszystko jest piękne
Matka
strach był silniejszy od niej
gdy samolot nurkował
uciekła do rowu
zostawiając dziecko
samolot odleciał
został lej po koniach
wozie
i dziecku
nie widzi płonącego krzewu
nie czuje dymu
w którym stoi
bliska oględu
krzyczy
patrząc na swoje puste ręce
Rozumieć
rozumieć to znaczy
nie winić za nic diabła
nie ufać aniołowi
nie wierzyć że czas się otworzy
jak świat o wschodzie słońca
rozumieć to znaczy
nieść w sobie pytania
którymi nikt nie pyta
rozumieć to znaczy
nieść w sobie słowa
którymi nikt nie mówi
nieść w sobie wszystko
czego nie było
nie ma
i nie będzie
Żal
zimową nocą
zimową długą nocą
wchodzi we mnie ostrze czasu
milczący księżyc
wpada w moje serce
jak w śródleśny staw
moje małe życie
jakie ci dać imię
jak cię nazwać
mgiełko
Lekcja rysunków
Elunia maluje las
w błękicie i zieleni
zając wygrzewa się w słońcu
ptak lata wysoko
Ela maluje las
w kolorach krwi i błota
zająca zabito
ptaka już nie ma
Elżbieta maluje las
jedną czarna plamą
o zającu zapomniano
nieba nie widać
Wycieczka
po jednej stronie wzgórza
zbiorowa mogiła
bez nazwisk
po drugiej stronie wzgórza
zbiorowa mogiła
deszcz zatarł litery
pośrodku pagórek
o który walczyli
trochę gliny i piasku
gdzie nikt nie zamieszka
i nic nie urośnie
z dłoni do dłoni
przesypuję piasek
serca poległych
z dłoni do dłoni
przesypuję popiół
modlitwę mordowanych