Romuald Rosiński

Wołanie przez wiatr (3)

Opowieść

kiedy szedłem do ciebie
minąłem sosnę na wzgórzu
pochylona nad drogą
była jak dziewczyna
czekająca na chłopca

kiedy wracałem
na wzgórzu nie było już drzewa
młody drwal odłożył siekierę
ostatnie gałęzie
wrzucał do ogniska

i tyle z nas zostanie
zagubiona łza w powietrzu
zarośnięta ścieżka
słowa uwięzione w wietrze

mówię ci o tym z uśmiechem
to będzie kiedyś
dziś jeszcze
wszystko jest piękne
 

Matka  

strach był silniejszy od niej

gdy samolot nurkował
uciekła do rowu
zostawiając dziecko

samolot odleciał
został lej po koniach
wozie
i dziecku

nie widzi płonącego krzewu
nie czuje dymu
w którym stoi

bliska oględu
krzyczy
patrząc na swoje puste ręce


Rozumieć

rozumieć to znaczy
nie winić za nic diabła
nie ufać aniołowi
nie wierzyć że czas się otworzy
jak świat o wschodzie słońca

rozumieć to znaczy
nieść w sobie pytania
którymi nikt nie pyta

rozumieć to znaczy
nieść w sobie słowa
którymi nikt nie mówi

nieść w sobie wszystko
czego nie było
nie ma
i nie będzie


Żal

zimową nocą
zimową długą nocą
wchodzi we mnie ostrze czasu

milczący księżyc
wpada w moje serce
jak w śródleśny staw

moje małe życie
jakie ci dać imię
jak cię nazwać
mgiełko


Lekcja rysunków

Elunia maluje las
w błękicie i zieleni
zając wygrzewa się w słońcu
ptak lata wysoko

Ela maluje las
w kolorach krwi i błota
zająca zabito
ptaka już nie ma

Elżbieta maluje las
jedną czarna plamą
o zającu zapomniano
nieba nie widać


Wycieczka

po jednej stronie wzgórza
zbiorowa mogiła
bez nazwisk

po drugiej stronie wzgórza
zbiorowa mogiła
deszcz zatarł litery

pośrodku pagórek
o który walczyli
trochę gliny i piasku
gdzie nikt nie zamieszka
i nic nie urośnie

z dłoni do dłoni
przesypuję piasek
serca poległych

z dłoni do dłoni
przesypuję popiół
modlitwę mordowanych