Romuald Rosiński

Wołanie przez wiatr (2)

Ballada o gołębiu

... dwudziestego trzeciego dnia
wysłałam gołębia
lecz wrócił
ledwie żywy ze zmęczenia

w jego napiętej źrenicy
pulsowały wszystkie barwy tęczy
nie było tylko błękitu
koloru twoich oczu

w jego nabrzmiałym gardle
dzwoniły wszystkie glosy lata
ale nie było ani jednej
głoski z twojego imienia


Lament

co z tobą
mój wspaniały synu
tyś strzałę chwytał w locie
tyś byka wstrzymał w pędzie
orła sięgał w gnieździe

jakiż to sen tobą zawładnął
że słów moich nie słyszysz

jakaż to noc przed tobą
że łez moich nie widzisz

nie odchodź
Samano
mój wspaniały synu

ziarno w bruzdach pęcznieje
łąka pełna zwierząt
dojrzewa winny owoc

po co odchodzisz
mój wspaniały synu
na zimny mglisty brzeg
rzeki zapomnienia


Sny

widział za pustynią
statki kołyszące się na morzu
gdy wrócił
opowiadał o tym wszystkim
ale go wyśmiali
nie ma nic za pustynią
świat jest pełen demonów
uwierzył
pozostał

nocami słyszał huk fal
rozbijających się o skały
umarł żeglując wielką łodzią
we śnie


Skarga

za twoim sprawieniem
Ojcze
wszystko było proste
dzień wstawał po nocy
a noc gladko kładła skrzydło
na złote piaski pustyni

ale przyszli żołnierze
i naigrawali się z naszej wiary
przepędzili kapłana
kazali nam się modlić
do Utu

umilkła twoja świątynia
zamarło moje serce
wraz z tobą
Ojcze
każdego dnia
umieram

* * *

napisałam cię na piasku
wiatr rozwiał litery

napisałm na skale
deszcz wygładził skałę

napisałam w sobie
jak mogłam
najgłębiej

już niestraszny ci wiatr
ani deszcz ani ludzie

ukryłam cię w sobie
słyszę
twoje serce śpiewa

piosenkę o tęsknocie
za wiatrem i deszczem


Sąd

zabili go bez litości
choć był z ich plemienia

właśnie przegrali bitwę
i nie mogli tego pojąć
odprawili wszystkie modły]
złożyli ofiarę
duchy przodków
były z nimi

a on mówił
że wróg miał tylko dłuższe miecze
i tarcze z twardszego drewna


Imperatyw mówienia

pierwszy poeta żył w jaskini
i jadł surowe mięso

modlił się do księżyca
i zabijał
by przeżyć

pierwszy poeta kochał swoje dzieci
które jadły surowe mięso

kochał swoje kobiety
które zabijały
by przeżyć

kochał swoją dolinę
w której żyło się krótko
i umierało się nagle

kalecząc dłonie
kamieniem na kamieniu
napisał swój wiersz

kreskę
krzywą śmieszną kreskę
którą pochylił nad swiatem