Ballada o gołębiu
... dwudziestego trzeciego dnia
wysłałam gołębia
lecz wrócił
ledwie żywy ze zmęczenia
w jego napiętej źrenicy
pulsowały wszystkie barwy tęczy
nie było tylko błękitu
koloru twoich oczu
w jego nabrzmiałym gardle
dzwoniły wszystkie glosy lata
ale nie było ani jednej
głoski z twojego imienia
Lament
co z tobą
mój wspaniały synu
tyś strzałę chwytał w locie
tyś byka wstrzymał w pędzie
orła sięgał w gnieździe
jakiż to sen tobą zawładnął
że słów moich nie słyszysz
jakaż to noc przed tobą
że łez moich nie widzisz
nie odchodź
Samano
mój wspaniały synu
ziarno w bruzdach pęcznieje
łąka pełna zwierząt
dojrzewa winny owoc
po co odchodzisz
mój wspaniały synu
na zimny mglisty brzeg
rzeki zapomnienia
Sny
widział za pustynią
statki kołyszące się na morzu
gdy wrócił
opowiadał o tym wszystkim
ale go wyśmiali
nie ma nic za pustynią
świat jest pełen demonów
uwierzył
pozostał
nocami słyszał huk fal
rozbijających się o skały
umarł żeglując wielką łodzią
we śnie
Skarga
za twoim sprawieniem
Ojcze
wszystko było proste
dzień wstawał po nocy
a noc gladko kładła skrzydło
na złote piaski pustyni
ale przyszli żołnierze
i naigrawali się z naszej wiary
przepędzili kapłana
kazali nam się modlić
do Utu
umilkła twoja świątynia
zamarło moje serce
wraz z tobą
Ojcze
każdego dnia
umieram
* * *
napisałam cię na piasku
wiatr rozwiał litery
napisałm na skale
deszcz wygładził skałę
napisałam w sobie
jak mogłam
najgłębiej
już niestraszny ci wiatr
ani deszcz ani ludzie
ukryłam cię w sobie
słyszę
twoje serce śpiewa
piosenkę o tęsknocie
za wiatrem i deszczem
Sąd
zabili go bez litości
choć był z ich plemienia
właśnie przegrali bitwę
i nie mogli tego pojąć
odprawili wszystkie modły]
złożyli ofiarę
duchy przodków
były z nimi
a on mówił
że wróg miał tylko dłuższe miecze
i tarcze z twardszego drewna
Imperatyw mówienia
pierwszy poeta żył w jaskini
i jadł surowe mięso
modlił się do księżyca
i zabijał
by przeżyć
pierwszy poeta kochał swoje dzieci
które jadły surowe mięso
kochał swoje kobiety
które zabijały
by przeżyć
kochał swoją dolinę
w której żyło się krótko
i umierało się nagle
kalecząc dłonie
kamieniem na kamieniu
napisał swój wiersz
kreskę
krzywą śmieszną kreskę
którą pochylił nad swiatem