Obok
Krajeński
|
powrót do strony głównej |
Anna Adamczyk |
Anioł Drogi wiodły w gęstą puszczę w czas zapadłą jakby w wodę, z drzew się lały długie cienie rozedrgane zmierzchu chłodem. Wzgórza jeszcze szmaragdowo wstęgą łąk brzeg rozjaśniały, ponad nimi światła promień taflę dolin złocił całą. Noc Beleriand przemieniała w wir gałęzi, zapach malin mchów ocean, który w głębi szumiał miękkością jedwabi. Wśród korzeni z głuchym pluskiem ciemność wzrastała szalejem, gwiazdozbiorem rozkwitając iskrzącym się elfów śpiewem. Kare konie gwiazd spadały w mgliste parowy strumieni sierść płosząc łagodnych saren w wodopojach na dnie źrenic. I tak falowała przestrzeń, nim czas w widnokrąg upłynął, tamtej puszczy dziś już nie ma, tamtą puszczę tylko śniłam... Helkaraxë Pamiętasz, ponad Helkaraxë rozpięte ciemne lustro nieba? Puste, wymarłe, jakby w głębi mróz resztki uczuć pozacierał... Pamiętasz? Ostry zaśpiew morza żal w muszli serca nam kołysał, pod stopą lodowy fundament z trzaskiem otwierał bramy ciszy. Pamiętasz jak we mgle oddechów na barkach ciężar rósł nad siły? I śnieg - białych okrętów popiół lepiący snem powieki sine... Adonai Gdy czas nadejdzie, Adonai gdzie znajdę miejsce, jaki czyn ogładzi mój kanciasty kształt, przynosząc odpuszczenie win? Czy dusza moja, Adonai przypomni Ci dmuchawców lot... Kiedy popłynie w okna gwiazd lekko jaśniejąc poprzez mrok? A może będę, Adonai kamieniem czarnym u Twych drzwi tocząc niepokój, mierząc strach, szeregiem lat, szeregiem dni... Który to raz, o Adonai dłonie jak skrzydła, w oczach łzy o jedno tylko proszę Cię gdy przyjdzie czas, pamiętaj mnie... |