Jacek Grabowski
 

Codzienność

Na tapczanie leżała parasolka
przygnieciona sznurem od skakanki.
Obok stała walizka
zabierająca wszystkie promienie słońca
piłce leżącej pod szafą.
Wiszący na  gwoździu płaszcz
prosił rysami zgniecionego materiału
aby ktoś go w końcu założył.
Tylko za oknem
 nic ciekawego się nie działo.
dom, chodnik,
ulica zasypana suchymi liśćmi

... i przechodnie

którym znów było wszystko jedno.


***
Puste słowa
na łączach zazdrości
niszczą pejzaż
czystej rozmowy.
Wyuczone kliknięcie
kończy sens
zaczętego słowa
jednym ruchem
wyślij...
i już wszystko jasne
szczera rozmowa
w cztery oczy
odeszła do lamusa.



***
Szczerość myśli
głębia wypowiedzi
słowa ukryte głęboko
na białych stronach
tajemniczej księgi
strona po stronie
rozdział za rozdziałem
zagłębiasz się
w tajemnice własnego umysłu.
I nagle koniec
Pustka
Zranione sumienie
krzyczy z żalu
po utracie słów
wypowiedzianych bezwiednie
w natłoku myśli
szczerej wypowiedzi.



my...

... uczymy się jutra
bo dziś się skończyło

dziś jest najważniejsze
 bo wczoraj nie było

ufamy innym
znając sens zazdrości

kochamy siebie
nie znając miłości 

w smutku wciąż szukając
oddechów wieczności
znajdujemy własne
porzucone kości


***
Nagle
wynurzył się
skrzydlaty jeździec.
Jego rumak
z lekkością
omijał dachy
opuszczonych domów.
Wieża zapomnianego kościoła
zanurzała się w mrok
szaro-czarnego nieba
osnutego cieniem
nieodgadnionego jutra.