Krzysztof Jezierski
* * *

To czyhało na mnie wszędzie
W szafie pod łóżkiem na ulicy w książkach
Kiedy się odwróciłem aby się temu lepiej przyjrzeć
szybko skoczyło mi do gardła weszło w język
Teraz ssie moją krew zżera wnętrzności
Jest to coś co nie pozwala
Mi być kim mógłbym być
Jestem taki jaki jestem
Nie pozwala myśleć inaczej niż myślę
Każe zapomnieć że urodziłem się
Wbrew właśnej woli i umrę wbrew niej
Buddyści zen mówią o powietrzu
Które mną oddycha
Heidegger o myśli która mną myśli
A ja mam język który za mnie mówi
Fetysz który bije wszystkie rekordy
Pod względem spożycia
Środków podniecających i uspokajających
Protezę językową z domieszką
Alkoholu kawy herbaty
Filtr prawomyślności


* * *

Idę przez miasto pełne pustych hoteli
Domów o niedomytych oknach
Idę asfaltową promenadą
Śladem przerażenia
Wyczuwając tajemniczą więź między faktami
Które dążą do jakiegoś celu
Plac zalany asfaltem
Betonowe gnijące domy
Grzybem pleśni otynkowany
Stary zapomnainy szalet
Z napisem "Obcym wstęp wzbroniony"
Nieregularnie kursują autobusy
Zardzewiałe latarnie
Świecą się cały dzień
Chodzę i chodzę
I wychodzę w końcu z siebie
Bo ciagle słyszałem
Że mam wyjść na ludzi