Franciszek Kamecki
 Przypowieść o więzieniu

 Dość dobrze pamiętam starą przypowieść
o bandycie.
A więc ubrany w sutannę odwiedziłem skazanego
na dożywocie mordercę. Ten wyspowiadał się
szczerze. Rozgrzeszyłem go i za pokutę
nakazałem mu, aby przebrał się w moją sutannę
i wyszedł na wolność. Ja pozostałem za kratami.
I do dziś błagam o miłosierdzie. Zlitujcie się nade
mną.



Poeta

Nie jestem poetą
choć czasem płynie złota rybka
przez moje piwne oczy
a iskra szaleje wysoko
ponad płomieniami głowy

I duża kropla znika w pragnieniach białej bibuły
wróbelek skacze po soplach lodu
minus dwadzieścia jeden stopni

Nad szkieletem dorsza
śpiewa
stary rybak Ernesta Hemingwaya
że człowiek nie jest stworzony do klęski

Nie jestem poetą
sąsiedzi współczują upadkowi anioła
strażacy śmieją się z pożarów wierszy
których nie wystarczy
na rozegranie końcówki nieba i piekła



Według Jeana Cocteau

Czy było kiedykolwiek
tyle drabin wokół krzyża?

Drewno rozszczepione
soczewka z nieba
włókna drutów kolczastych
gwoździe i żyły
przewiązane płachtami szmat
kałuża i w niej błysk słońca
i skamieniały kształt
bliskiego pożaru
skrwawiona bielizna
na płocie
ciernie ostów
oplute wygwizdane
ubiczowanie

Ciosy drwala
na szyi umierającego łabęzia

A ja podwojony
sam jeden na kleczkach
z lewej i prawek strony
z małą raną
ślepiec
który potrafi zaledwie
wyszeptać parę słów