Obok
Krajeński
|
powrót |
Andrzej Ossowski |
Było nas trzech Tomasz, Maciej i Ja. Rozbiliśmy namiot Na klinie łąki Tuż pod lasem. Obrączkowaliśmy ptaki, Liczyliśmy żaby. Wczesnym popołudniem Poszedłem do sąsiedniej wsi Po coś na rozgrzewkę, W naszej wsi był zakaz sprzedaży. Mijając zagrodę Kuby Podzieliłem się z nim tytoniem: Kapitan z domieszką amphory. Skończył niedawno dziewięćdziesiąt pięć lat. Kiedy wracałem wieczorem, Z plecakiem pełnym Napoju zwanego z francuska lapatik, Ktoś krzyknął zza płotu: „Słyszałeś, Kuba nie żyje Znaleźli go z rozbitą głową, Dostał wylewu, Upadając uderzył głową o wstfalkę” Do późnej nocy, Przy marnym winie, Rozmawialiśmy o sensie życia. Kilka lat później Maciej odszedł, ledwie miesiąc, Po swojej pięćdziesiątce. Potem Tomasz W pięćdziesiąte urodziny. Ja uparcie, jak chwast, Trzymam się gleby. Niedawno skończyłem sześćdziesiątkę. Choć wszyscy mamy Równy czas życia Od urodzin do śmierci. Każdemu z nas, W klepsydrze życia, Przesypuje się on Szybciej lub wolniej Przechodzący przez rzekę jemu jest łatwiej bez świadomości własnego istnienia ma wiarę w prawo grawitacji stworzony geniuszem swojego twórcy balansuje na linie pomiędzy brzegiem a brzegiem tkwiąc w tym samym miejscu miedzy początkiem a końcem liny przechodzącym przez rzekę z przeszłości do niewiadomego po niewidzialnej linie zwątpienia i wiary w istnienie brzegu zostaje jedynie nadzieja istnienia liny Jesień jesień polska nie zna kalendarza przychodzi gdy nastaje jej pora jesień polska pełna jest żółci odcieni złocieni i brązów brak jej krzykliwej purpury liści kanadyjskiego klonu intensywnych barw indiańskiego lata pory roku która podobno jest tylko w Kanadzie nie ma barw czerwonej tajgi Mongolii którą widziałem na filmie Nationale Geographic jesień polska jest cicha i stonowana jest czasem zbierania owoców pracowitego lata nostalgicznym wspomnieniem dymu palonych ziemniaczanych łętów smaku pieczonych w ogniu kartofli zapachem zrywanych po pierwszych przymrozkach jabłek szarej renety jest tęsknotą za minioną i bezpowrotną krainą dzieciństwa jest częścią odwiecznego koła czasu przygotowaniem do snu zimy pory przetrwania lub odchodzenia Fotografia ze starego albumu W albumie mojej mamy jest zdjęcie. Trzech mężczyzn, w melonikach, surdutach, na laskach opartych. Trzech przyjaciół. Razem w karty grali, razem wódkę pili. Który był moim dziadkiem rozpoznać już nie potrafię. Jak bracia podobni, niczym się nie różnią, Polak, Żyd i Niemiec. Ich świat zniszczyła polityka i fanatyzm. Żyda zamordowali w Radzimiu, W Rudzkim Moście dziadka. Niemiec podobno w Dreźnie zginął. Czy w czasach globalizacji wyzysku, zagrożenia terroryzmem, fobii i nietolerancji potrafimy, jak oni, żyć w szacunku dla naszej różnorodności. |