Obok
Krajeński
|
powrót |
Mateusz Szłapka |
choć się boję, to nadal chcę, pozostać przy życiu. bo jestem wygodny i zapalam wszystkie światła w domu. chciałbym pisać dziennie trzy albo cztery dobre wiersze, tak jak podsiadło, albo świetlicki, albo chociaż o'hara ale żyję w niesprzyjających i historycznie nudnych czasach pokoju, bo brak tu wojen brak tu komunistów brak tu okupacji brak tu wszystkiego. wieczne vanitas i strach przed czerwonymi przyciskami i światem który zamieni się w jedną wielką hiroszimę. post-modernizm, którego nie mam siły zrozumieć. czas przepływa przez palce, szybko, za szybko i nawet telefon przestał się odzywać. yoko ono nie jest juz gwałcona przez sześciu serbów, wciąż tylko powtarza, że więcej grzechów nie pamięta, ale za każdy jeden serdecznie żałuje – za swoje płyty, piosenkę kiss, kiss, kiss i śmierć johna lennona. zwykle siedzę sam i szukam takich poetów, którzy lubią spać na mojej wycieraczce i są równie wygodni jak ja. więc jeśli widzisz, że pali się u mnie światło – zapukaj, póki nie pękła lina. Spokój Myślę, że w końcu kiedyś dorośniemy, wdamy się w romanse i zostaniemy alkoholikami, na razie jednak wleczemy się w milczeniu, w prażącym słońcu kwietnia, z Międzyzdrojów do Wicka. Opłakujesz cicho swoją zmarłą ciotkę, a ja śmierdzę papierosami i obserwuję dziewczynkę, która maluje na chodniku drogę tylko dla nas. Śmieję się ze słowa „wypożyczlnia” w którym Bóg zjadł „a” i wypluł je do zalewu powodując, że refleksy światła tańczą na naszych twarzach. Stare i ślepe na jedno oko szklarnie wskazują nam drogę wprost przed siebie i straszą obok opuszczonych, samotnych chat, a niebo przecinają samoloty, wieczne jak anioły i spokojne jak pająk pilnujący nas, żebyśmy nie grzeszyli. Świerszcze cykają, chcąc cię uspokoić. Ścieram łzę z twojego policzka i chowam do kieszeni, na pamiątkę, szepcząc na ucho, że wszystko będzie w porządku. Popatrz świat się nie zatrzymał. Jest piątek. Odpoczęliśmy od świata sto metrów od zatłoczonej ulicy. |