Obok
Krajeński
|
powrót do strony głównej |
Paweł Szydeł |
Nie ma już łąki na którą jeździliśmy wózkiem o drewnianych kołach z Dziadkiem Grochowskim który wcale nie był naszym dziadkiem pewnego dnia zabrali staruszka do wielkiego miasta i tam umarł jak ta nasza łąka z powodu asfaltu i betonu * * * Marek grał na kościelnych dzwonach najpiękniejsze melodie Bóg który poskąpił mu innych rzeczy w porę się zorientował i dał Markowi pasję oraz wielkie bicepsy żeby pociągając za linę mógł być szczęśliwy za sprawą Złego Marka zastąpiła elektryczność i dzwony są teraz bez duszy Siostra Leonia siostra Leonia za uszy chciała zaprowadzić nas do Boga niespodziewanie na złość siostrze dopadł nas Zły i trzymał przez wiele tygodni za kościołem z białą komeżką w torbie tanim winem i papierosem w ręce * * * kiedy wreszcie w dziesiątym albo jedenastym roku życia przestałem być wodzem trzyosobowego plemienia Indian zauważyłem przylaszczki w bukowym lesie Gabrysię Jolę później harcerkę Kasię trzy Renaty Celinę w końcu Ewę inne były zabawy po dziś dzień zatrzymuję się na widok kwiatu wysokich drzew zgrabnych ud i tak pozostanie aż przeniosę się do Krainy Wiecznych Łowów |