Jurata Bogna Serafińska
Codzienne wybory

W ostatnim czasie odbieram szereg sygnałów wskazujących na to, że portale społecznościowe przynoszą więcej szkody niż pożytku. I nie chodzi tu o zagrożenie atakami hakerów, nadmierne ujawnianie danych, narażanie swojej tożsamości itp., ale o to, że portale okradają nas z czasu przeznaczonego na inne cele, a na dodatek stwarzają pewne pozory, które wprowadzają w błąd.
Zrobiłam porównanie ilości komentarzy dotyczących moich notek na blogu. Lwia ilość komentarzy jest na Facebooku – średnio dziesięć razy więcej niż na blogu.
Dlaczego czytelnicy wolą komentować notki z mojego bloga na FB zamiast bezpośrednio na blogu?
Jest zapewne kilka powodów:
•    Facebook jest po prostu modny,
•    Na FB nie ma wpisów dokonywanych przez potworów blogowych (bo każdego „potwora” można tam od razu bez problemu wyrzucić i zablokować) ,
•    Aby skomentować notkę na FB można nawet nie znać jej treści. Wystarczy kliknąć „palucha” albo J i … temat zaliczony.
•    na otwartym profilu Facebooka komentarze czyta (i zaznacza to), teoretycznie, olbrzymia ilość osób, załogowanych z własnym imieniem i nazwiskiem, w tym również osoby publiczne… A kto czyta komentarze na blogu nie wiadomo (komentarze opatrzone są najczęściej Nickiem), znana jest tylko liczba wejść.
Kiedy widzę komentarz wpisany na blogu – to mogę domniemywać, że jego autor jest zainteresowany tym co piszę. Ale w przypadku takiego samego komentarza na FB może chodzić po prostu o to, że autor komentarza chce być postrzegany jako ten, który dany tekst przeczytał, podczas kiedy naprawdę zerknął tylko na tytuł i na komentarze innych.
Skutek jest taki, że komentarze do mojego bloga czytam na FB.
Portale społecznościowe pochłaniają masę czasu. I ten czas idzie głównie na tzw. bicie piany zamiast na pracę twórczą. Taki stan rzeczy dotyczy oczywiście nie tylko mnie. Może to jest między innymi powodem tego, że w ciągu kilku ostatnich miesięcy wylogowało się z Facebooka, Netloga i NK już trzech moich znajomych pisarzy.
Ktoś powie, że portale społecznościowe dają nam wiele, bo nową sieć kontaktów. Wiele osób wpisuje na profilu, że szuka takiej sieci. Tylko czy to są nasi prawdziwi znajomi? Przecież wiadomo, że nie. Oczywiście, może się zdarzyć, że jeden kontakt na sto okaże się cenny. To nie jest wykluczone. Mam na FB ponad czterystu tzw. znajomych. Około czterdziestu znam naprawdę, realnie sprzed Facebooka. Pozostałe 90 % to znajomi wirtualni – moja sieć kontaktów. Czy to znaczy, że mogę z nimi realizować swoje projekty? Oczywiście, że nie. Przy pierwszej przymiarce może się okazać, ze nasze poglądy i cele są diametralnie różne
Muszę się zastanowić i przeanalizować, czy za bycie na FB nie płacę zbyt wielkiej ceny. Bo jeśli kosztem są nienapisane wiersze i opowiadania - to koszt jest zbyt wysoki. Doba ma określoną liczbę godzin i wszystkiego się w tych godzinach nie zmieści.
Sztuka życia jest sztuką naszych codziennych wyborów.

Tekst z bloga – http://AlternatywnyBlog.blog.interia.pl  maj 2010.