Kazimierz
Burnat |
Przenikanie |
Wrocław 2006, wybór wierszy z tomiku: Wiesława Kluszczyńska |
* * * Między zmierzchem a jutrznią światło rozczarowane pełnią wsiąka w zwierciadło morza wiatr krągłymi liniami fal nakłada jesienne barwy na plażę liście zawieszone w próżni dramatyzm ptasich cieni przypływ nasila niepokój * * * Wyfrunąłeś z gniazda przed świtem gdy noc w kieszeniach chmur chowała drogowskazy gwiazd a dzień rozbudzał barwy ziemi ciekawość unosiła cię nad wzgórzami a uskrzydlające słowa matki chroniły przed zdradą uroczysk w wądołach wonne opary potoków mamiły dla obniżenia lotu aby zaspokoić pragnienie wieczorem odnalazłeś źródło w sobie Przenikanie Brakuje mi paru chwil na własność dystansu w zadumie nad dogasającym życiem zamykam oczy czuję przelotny szept jutra księżyc ustępuje miejsca miękkiemu światłu Poranka ciepłym pulsem wpisuję się w jego świeżość aby nadać sens bliskości wtulam w pień własny skrawek nieba Spóźniona miłość Wtuleni w atłasową czułość wsłuchują się w melodię krwi dwóch serc spełnieniem rozrywają ramy bezkompromisowego czasu mrok pulsuje awaryjną poświatą Prześwit Twoja intymna przeszłość skrywa twarz z przeterminowanego bólu wykuwasz talizman mający chronić duszę zagubioną kilka lat temu dzikość zmusza cię do ciągłego poszukiwania im czystsza pełnia tym większe rozczarowanie z pośpiechem górskiej rzeki podlewasz darń cały swój dorobek wróciła w rękach odnaleziona dusza płomień życia w czarnej sukni „Człowiek odkrywa własne bogactwo, kiedy Bóg przychodzi go prosić o dar” /R. Tagore/ Dni ostatnie pierwsze Pamięci Wiesi I Oczy jak wypalone lustro strzępy rozbłysków zbolały uśmiech i słowa – „to już koniec” zanikają ścieżki nerwów carcinoma atakuje – nie pozwolę zasłonić okien krępować rąk różańcem nie teraz kiedy uczysz wnuki modlitwy powrócisz jeszcze – do krainy świadomości Szpital, 29 marca 2004 II Na ostatnie spotkanie znowu przywiozłem bukiet nadziei kolejne niedopowiedzenia leki na bezsilność z przekonującą pewnością obiecałem śniadanie wielkanocne już nie zasiadłaś do stołu być może jesteś na innej wieczerzy skrzypią nienaprawione buty ojca wprowadzi Cię w sad wieczności niedługo razem tylko podstarzeją się dzieci wcześniej wygaszę ich tęsknotę gestem ból milczeniem tak – jak najmniej słów Szpital, 1 kwietnia 2004, godz.12 03 III W pościeli mroku krawędzie trosk rzeźbią wieczny sen odkrywa się wieko nocy w bezcielesnym świecie to Twój pierwszy Poranek wśród cieni orszaku Pana z pokorą złóż dar z lat – pięćdziesięciu czterech i daj znak jesteśmy na skraju przenikania Szczepanowice - cmentarz, 4 kwietnia 2004 |