» powrót do strony głównej

Michał Mędlewski

Pytałem Sokratesa o cel filozofii
zdobycie cnoty powiedział
bez zająknięcia
Arystoteles mówił
o spekulatywnym poznaniu bytu
święty Tomasz rozprawiał najdłużej
o odtworzeniu w duszy
całego porządku wszechświata
potem Chrystusa pytałem
w wiejskim kościele
rozkrzyżował ręce pochylił głowę
i nic nie odpowiedział

a ja myślę

że w tym geście
i w tym milczeniu jest cała mądrość świata


Vĕra Kopecká

W dłoniach ważę
owalność lata                         
sycę się zapachem
Na powierzchni jabłka
jeszcze nieobeschły
słoneczny pocałunek
Ziemia się podzieliła
winem i chlebem
A my?


Anna Szuca

w cienu
drewnianego ganku
czas zatrzymał uśmiech
czerwonej pelargonii
niebo jest blisko
nad strzechą z bocianem
tylko dłonie
unieść wysoko
i dotknąć


Franciszek Kamecki

Dość dobrze pamiętam starą przypowieść o bandycie.
A więc ubrany w sutannę odwiedziłem skazanego
na dożywocie mordercę.
Ten wyspowiadał się
szczerze. Rozgrzeszyłem go
i za pokutę
nakazałem mu,
aby przebrał się w moją sutannę
i wyszedł na wolność.
Ja pozostałem za kratami.
I do dziś błagam o miłosierdzie. Zlitujcie się nade mną.


Lidia Węglarz

któregoś dnia
wychodzimy furtką życia
i już nie wracamy

zabliźniają się po nas krajobrazy
i słowa

spokój – jak gąszcz krzewów
zarasta przestrzeń po nas
a chwil śpiące ziarna
budzą się
by innych obdzielać

w ostępach czasu
ginie nasz jęk boleści
nasze skargi utrapienia
przegapione godziny

i ptak
pada z krzykiem na ziemię
lecz wiatr
wygładza przestrzeń
w białą kartę ciszy
by młode
uczyły się lotu
bez lęku

a krzyk
kołyszą ostępy czasu
aż spłynie
kroplą wody


Zygmunt Przybyłowski

Ja mrówka boża
posiwiała w trudzie
dźwigam moją igłę sosnową
na piramidę mrowiska
gmach trwalszy
od bańki mydlanej
trwalszy
od mojej kruchości
szkła
Krążę po autostradach
leśnych ścieżek
buduję moje tunele
wiadukty
a moim firmamentem
jest koronkowa kopuła
liścia paproci
oceanem
kałuża po deszczu
a po niej w jesieni
mkną złote regaty
brzozowych liści
a zaś niepokój serca
jest zaledwie niepokojem
leśnej mrówki



Kazimierz Burnat 

Snuje się babie lato
łatwiej umierać

ale przecież nie pora
zaludniać cmentarze
bezsensownym
nagrobnym napisem
dogadzać żywym

jeszcze przede mną zima
kolejne lato

i babskie gadanie



Romuald Rosiński


kiedyś zbudowaliśmy statek
i przepłynęliśmy ocean
aż do szopy dziadka

ale potem
nam nie wyszło

Tadeusz zrobił doktorat
ze zbiórki złomu
ja spaliłem powieść
po Ryśku ślad zaginął

tylko maszt naszej łajby
zapuścił korzenie
na środku sadzawki


Dawid Półrolniczak

chciałbym
rozmytym okiem
oglądać białe
poręcze w Chicago
rdzewiejące chodniki
lampiony liści
rozwieszone nad
powracającą jezdnią
kaskady domów
spadające w przepaść
pejzażu i te flagi
mówiące  słowo
wolność w różnych
językach
tak bym chciał
przejść obok
spienionych ogródków
tulipanowych fontann
nawet ciemne zasypianie
drzew nie zbudziłoby
we mnie ukłucia
nie otworzyłoby
zagojonej nostalgii
skrawki zieleni
zapisałbym oddechem
może kiedyś zobaczę
jesienność Chicago
z rozłożystą pieśnią
pod którą wędrowiec
rozprostowuje zmęczenie
łagodzi kontury pulsu


Wojciech Borkowski

jeszcze można
wszędzie się spóźnić
na każdy ekspres na każdy podmiejski
na każdą godzinę otwarcia

jeszcze można
wszędzie zdążyć
na kolację w ramiona kobiet
a dalej już wszystko ułoży się samo

jeszcze można
przyjść za wcześnie
popełnić faux pas narobić bałaganu
wylać dziecko z kąpielą

jeszcze można
dociekać
która chwila jest najwłaściwiej usytuowana
na wykresie przeoczeń
praktycznej normy
rozkładu jazdy


Barbara Elmanowska

zagubione
obce obcasy
już niemodne
sznurowadła wyrwane
siłą
wdrapać się na szczyt
odnaleźć zapach pięty duże palce
znacząca znaczonych woń
fiołków
relikwii w akwarium


nieodnalezione
błogosławione nagie
stopy z nieprzeczytanych list
cierpiały prześladowania i śladowania
dla sprawiedliwości bez wyboru
do nich należy
już tylko
królestwo niebieskie
nieistniejące










Wiesława Kluszczyńska

Betonowy las gęstnieje

stoję pośrodku

Dziecko we mnie
usiłuje wzlecieć ponad wierzchołki
wypatrzyć ścieżkę

nigdzie nie widać
cukierni



Sławomir Sobecki


Wciąż pukam do drzwi
Rozpryskujące się kawałki lodu
Kaleczą mi dłonie i usta
I proszę cię, otwórz, proszę,
Otwórz mi!
- A ty jesteś niema i pusta
Pukam do drzwi wielkich
Jak moje marzenia
Zbitych z dębu pragnień
Ciężkich i zamglonych
Powleczone poezją
mojego istnienia
I krzyk, choć najgłośniejszy
Zawsze jest tłumiony
Wciąż pukam do drzwi
Rozpryskujące się kawałki lodu
Kaleczą mi dłonie i usta
- A ty nie otwierasz
I dobrze ci z tym
Rozdarty twym spojrzeniem
Co tkwi w mojej duszy
Rozerwany boleśnie
Jak słów twych wspomnienie
Nie potrafię, jak dziecko
Życia z miejsca ruszyć
I czekam wciąż, i kocham
A to nic nie zmienia.


Sławomir Ortyl

Właśnie wybrała sukienkę
z katalogu i wypełnia zamówienie.
– Wiesz, jak mi ją przyślą – mówi z nadzieją w głosie –
zrobię rosół z wiejskiej kury
i przyjmę w niej gości.
Na razie prosi o nocnik. Podaję. Czekam. Wynoszę kupę i wracam. Leży w bezruchu, bijąc się
 ze zwątpieniem.
Wszystko się kiedyś wyciszy – myślę, patrząc na opadające
fusy herbaty, którą niosę
z kuchni.


Ryszard Kilar

Wierzę, że kiedyś wrócę
I znowu zobaczę
Znajome lipy w parku
I wiekowe dęby
Gdy skończy się nareszcie
Wędrówka ludów
I lata tułacze
U ożywczych źródeł
Zaspokoję pragnienie
Kiedy dzień ten nadejdzie
Wejdę w bramę domu
Własnego dzieciństwa
Wszystkie wspomnienia
Wyjdą mi naprzeciw
Z nimi w progu stanę
W kręgu zamyślenia
Wchłaniając rzeźwe aromaty
Zobaczę ogród mój
Kwiatami usłany
Wieczory w bzach liliowe
Gwiazdy spadające
I wiatr w moim sadzie
Grający serenadę


Wiesław Mikulski

z rozwalonego domu
czas wymiata
stare zapiski słów
jak pożółkłe liście

drzwi skrzypiące
w oparach mgły
straszą szarpane
nocnym wiatrem ...



Krzysztof Graboń

pod  koniec sierpnia
lato rozpoczyna milczenie
albo długimi chwilami
z bieszczadzką kobietą
na głowie mająca
koronę owoców
gawędzi

wieczorem
w fotelu
zamyka mi oczy
jak palec
kładzie liść
na ustach