![]() |
||
» powrót do strony głównej | ||
Leon Cybulski zburzyłeś własny dom wystawiony na fundamentach kruchych marzeń spaliłeś wszystkie nienapisane i niewysłane listy inicjały twoje do dzisiaj gasną zerwałeś za sobą wszystkie mosty do ludzkich rąk a twoje jakby niczyje zniszczyłeś wszystkie ołtarze na których nie było komu zameldować boga uciekasz ciągle byle dalej byle dalej od siebie samego ale twój cień o który przedtem nigdy nie prosiłeś dopadnie cię zawsze i żywcem obedrze z ostatnich złudzeń Dawid de Rosier wiatr przywiał niepokój do miasta wierszami pełgał domościennie ptak spłoszony zwyczajny a może demiurg i międzylądowanie gazety pod moimi stopami strona piętnasta krzyżówka Wiesława Kacperska Gdzieś około czterdziestki w natłoku skłóconych spraw w pustce milczenia zgubiłam zieloność jestem jak wypalona wierzba oczekująca wiatru Małgorzata Bzdawka zbyt rzadko zdejmuję ciało wypycham normalność spod siebie w jasność zawijam w brudną szmatę jak dymiące ciasto Robert Biskupiak wiosna wybuchła niespodziewanie paroksyzmem zieleni wstrząśnięty głodny nawet nie zauważyłem że już lato potem pożółkły szybko moje za oknem krajobrazy zgniła zieleń i szarodzienność nawet się nie spostrzegłem jesień Robert Biskupiak wiosna wybuchła niespodziewanie paroksyzmem zieleni wstrząśnięty głodny nawet nie zauważyłem że już lato potem pożółkły szybko moje za oknem krajobrazy zgniła zieleń i szarodzienność nawet się nie spostrzegłem jesień |
Robert Sznajder Co mówić mam przyjacielu nie dotarł pociąg nawet słowo Stoimy w ciszy czas zastygł i tylko odgłos spłoszonego ptaka niby znajomy Wanda Ankudowicz niebieski koralik podarowała mi babka wracając z jarmarku ściskam go mocno w dłoni przechodząc codziennie obok żebrzącego starca którego oczy są tak niebieskie jak mój koralik Wiesława Kacperska Zadajesz mi pytania jak Bogu a ja jestem kobietą przerzucasz
na mnie odpowiedzialność
jak na Stwórcęa ja jestem matką mam dla ciebie trzysta sześćdziesiąt pięć parasoli różowe okulary zawsze Michał Mędlewski Zaspane słońce ciepłem gładzi drzewa na scenę wchodzą pierwsze ptaki chóru zielone świerki współczują modrzewiom brzozy odmawiają poranne pacierze wiosna z wypiekami na sosnowej twarzy wraca przez paprocie z nocy świętojańskiej w bukowym przestworzu mgła siwa się snuje konwalie dzwonią na mszę leśnych ptaków Alina Rzepecka pijany ochrą i cynobrem październik tańczy w moim ogrodzie łakomie zerka na ostatnią gruszkę przelicza kiście winogron zapalam pożegnalne ognisko otulam drzewa kołnierzem dymu i mgły zazdrosny sąsiad wróży wczesną zimę Małgorzata Bzdawka zbyt rzadko zdejmuję ciało wypycham normalność spod siebie w jasność zawijam w brudną szmatę jak dymiące ciasto Tadeusz Kolańczyk a nocą z gwiazdy w moim oknie sięgam wyspy jesionowej gdzie ty już zasypiasz ręce ciche prowadzę po liniach skończonych białości ciała zmarszczki prześcieradeł wygładzam do nieuwierania i dłonie głodne zwijam przed świtem zanim gwiazda zgaśnie |
Kazimierz Burnat Budujesz teorie aby ukryć się za ich murem jak wówczas w piaskownicy gdy starczy brat mierzył w ciebie z procy kulą na niby nawet teraz kiedy siedząca na kolanach „krew z twojej krwi” niewprawnie rysuje słońce a zmęczone serce gryzmoli na ekranie oscyloskopu coraz prostszą linię wciąż jest w tobie chłopiec czekający na otwartą dłoń i słowo zdolne rozjaśnić horyzont Olga Fliszewska przetłumacz dla mnie Króla Inkausta w kolejce czeka już stary Beckett a mój zamrożony intelekt ukrył się w notatkach zdradź najgłębszy sekret zjem go na kolację i nie będziemy spać zrobimy kłębek ze strachu zwiążemy nim ręce ty pomyślisz o Hiobie ja pomyślę o Beksińskim i więcej się nie spotkamy Franciszek Nastulczyk widziałem w oczach przywiązanej do drzewa suki strach i ból kiedy zabijał ją z dubeltówki płaczący sąsiad nie mogłem wyciągnąć ręki żeby pogłaskać jej drżący kark widziałem w oczach syna chorobę i smutek kiedy zrywał w ogrodzie truskawki zabłocone od czerwcowego deszczu czas stał w miejscu chociaż wakacje były tak blisko Bartek Krakowski jakże piękny jest poranek po dniu burzliwym i nocy przemyślanej gdy kurz po bitwie z myślami opadł gdy żyć się chce już Paweł Szydeł Nie ma już łąki na którą jeździliśmy wózkiem o drewnianych kołach z Dziadkiem Grochowskim który wcale nie był naszym dziadkiem pewnego dnia zabrali staruszka do wielkiego miasta i tam umarł jak ta nasza łąka z powodu asfaltu i betonu Franciszek Kamecki Palcem rysuję linię na piasku i ją przeskakuję innym razem butem ryję na podwórku i tą krechą oddzielam czerne od białego naiwnie wierzę że cokolwiek można odciąć od całości i przenieść poza siebie Anna Adamczyk Gdy czas nadejdzie, Adonai gdzie znajdę miejsce, jaki czyn ogładzi mój kanciasty kształt, przynosząc odpuszczenie win? |