Romuald Rosiński

 



Motto:

Jimi Hendrix napisał kilka godzin
przed śmiercią:
Historia życia jest krótsza niż mgnienie oka. Historia miłości to przywitanie i pożegnanie. Do momentu, gdy znów się spotkamy.
Epicki  rock and roll!


Brzoza

Marlenie

Na pozór
nic się nie zmieniło,
tylko brzoza posiwiała
i rzeka nie ma tyle sił,
co kiedyś

A ja trzydzieści lat
szukam, błądzę,
obijam się o ściany,
i nie mogę znaleźć słowa,
by to wszystko nazwać

co niebo,
gwiazdy i księżyc
porusza wokół brzozy,
co słońce nad rzeką
u jej stóp pochyla


 Lato

Lato, nie odchodź.
Proszę.

Nie pocieszaj gorącym piaskiem plaży,
bo słońce już nie takie,
a wiatr czai się za czarcim drzewem,
w trzcinie głębokiej.

Nie oszukuj
uśmiechem pomidorów w ogrodzie,
tańcem ostatnich motyli,
senną obojętnością pękatych ogórków -
że niby nic się nie dzieje.

Wkrótce pożegnamy się
chłodno o poranku.
Ostatnie letnie słowo
nie będzie nawet letnie.
Bo co powiedzieć,
gdy odchodzi się na zawsze?

Rozpłynie się mgła pełna sekretów
w malinowym chruśniaku.
Klucz ptaków zapadnie za horyzont,
może zabłąkana łza
zatańczy gdzieś w powietrzu.

Odjedziemy
i będzie tu tak,
jakby nas nigdy nie było.
Nigdy.
Okrutne.

Nocami
chłód będzie wdzierał się do serc
przerażonych  kwiatów.
W listopadzie
jako ostatnia  umrze róża.


Imperatyw mówienia

Pierwszy poeta
żył w jaskini
i jadł surowe mięso.

Modlił się do księżyca
i zabijał,
by przeżyć.

Pierwszy poeta
kochał swoje dzieci,
które jadły surowe mięso,

kochał swoje kobiety,
które zabijały,
by przeżyć.

Kochał swoją dolinę,
w której żyło się krótko
i umierało się nagle.

Kalecząc dłonie,
kamieniem na kamieniu
napisał pierwszy wiersz -

kreskę,
krzywą, śmieszną kreskę,
którą obok łzy na skale
pochylił nad światem
.



Telefon
x
Mój telefon się zepsuł.

Pękło mu serce
albo coś w tym stylu.

Przetrwał dzielnie
każde Twoje słowo,

zabiło go milczenie,
które potem zapadło.








Przyjaciele

kiedyś zbudowali statek
i przepłynęli ocean
aż do szopy dziadka

ale potem
coś nie wyszło

Tadeusz zrobił doktorat
ze zbiórki złomu
Paweł spalił powieść
po Ryśku ślad zaginął

tylko maszt ich Santa Marii
zapuścił tu korzenie,
na środku sadzawki


Klucz

Niespodziewanie  w ogrodzie,
znalazłem ten klucz
kiedyś zgubiony.

Tak długo szukałem,
tak bardzo -
wszystkie drzwi otwierał.

Masz klucz do mojego serca -
śmiała się dziewczyna
o czerwcowych oczach,
ustach jak czereśnie.

To było dawno.
Wszystko się zmieniło.
Klucz już do niczego,
nigdzie nie pasuje.
I nie ma już serca,
które kiedyś
na zawsze otworzył. 

Nie wyrzucę.
Schowam klucz głęboko,
by znowu nie zaginął.

Nie jest do niczego.
W czerwcowym ogrodzie
dziewczyna wciąż zrywa czereśnie
i podaje mi,
śmiejąc się beztrosko.


Pejzaż dorobku cywilizacji

z monografii
 pomorskiego miasteczka


Było tu jezioro i błotnista zatoka,
pełna hałaśliwych ptaków.

Przyszli ludzie,
zbudowali miasto,
kościół
i szeroką drogę
dla wszystkich.

Potem przyszli inni.
Zabili i spalili miasto.
Zasypali drogę.

Zostało jezioro, zatoka,
zapomniany cmentarz
pełen ptaków
i samotnych drzew.


Szkolna wycieczka

Po jednej stronie wzgórza
zbiorowa mogiła,
bez nazwisk.

Po drugiej stronie wzgórza
zbiorowa mogiła,
deszcz zatarł litery.

Pośrodku pagórek,
o który walczyli,
trochę gliny i piasku,
gdzie nikt nie zamieszka
i nic nie urośnie.

Z dłoni do dłoni
przesypuję piasek,
serca poległych.

Z dłoni do dłoni
przesypuję popiół,
modlitwę mordowanych.


Rozumieć

Rozumieć to znaczy
nie winić za nic diabła,
nie ufać aniołowi,
nie wierzyć, że czas się otworzy
jak świat o wschodzie słońca.

Rozumieć to znaczy
nieść w sobie pytania,
którymi nikt nie pyta,

nieść w sobie słowa
którymi nikt nie mówi,

nieść w sobie wszystko,
czego nie było,
nie ma
i nie będzie.


 




Ważki

W sierpniu gorącym
jedna ważka w trzcinie nad rzeką,
druga na trawie w ogrodzie.

Powiedz:
czy pierwsza wiedziała o ogrodzie,
a druga o rzece?

A jeśli wiedziały?

Czy tęskniły
za ogrodem, rzeką,
za sobą?
 
Tak bardzo
człowiek tęskni,
aż nieprzytomnie boli.

Powiedz, bardzo powiedz:
ale co gorsze, co lepsze?

Zobaczyć, pokochać
i co dzień
 umierać z tęsknoty,
udając, że nic się nie dzieje?
 
Czy nigdy nie poznać
i przez całe życie
być tęsknoty  pozbawionym?


Nie lubię

Nie lubię, gdy kończy się
Boże Narodzenie.
Gdy gasną światełka przed domem,
gdy pusty talerz wędruje do szafy,
a Święty Mikołaj przed marketem
to znowu kierownik od wózków
za dwa złote.

Nie lubię, gdy kończy się
Boże Narodzenie.
Gwiazda na dnie szafy,
nikomu już nic nie wskaże.
Łańch się splątał i zerwał.
Choinka na śmietniku.

Rozpłynęły się gwar, kolęda,
i zamilkł śmiech dzieci.

Skrzypi podłoga,
gdy znów oczekując miesiąc,
kuśtykam od okna do okna.


* * *

Słońca, komety, planety
w uporządkowanym ruchu,
którym kieruje przypadek.

Tak naprawdę
wszystko dzieje się
w moim,
jak niektórzy mówią poetycko,
w zapomnianym
przez Boga
zakątku galaktyki.

Na uprzywilejowanej drodze
przejechał autobus,
w którym mignęła
piękna dziewczyna.

Może byliśmy sobie przeznaczeni,
nie wiem,
linie czasu i przestrzeni
są nielinearne,
i na nic sercu mc kwadrat,
wszystko jest w uporządkowanym ruchu,
którym przecież
kieruje przypadek.

Wiem tylko, że poczułem
coś na kształt żalu.
Bezszelestnie zamknęła się
kolejna z bram,
u których z modlitwą
o sens siebie stoję.

A może to zabolało,
że ta chwila nie ma żadnego znaczenia
wobec faktów,
że 110  pięter
w Nowym Yorku
spadło nam na głowy,
a Katherina zmiotła
Nowy Orlean.

Samochód
przetoczył się przez skrzyżowanie.

Jechałem drogą
trzeciej kategorii,
przez las
pod koniec jesieni,
przez biografię starego,
coraz starszego mężczyzny,

i z każdą chwilą byłem
coraz bardziej obojętny
na wszystko.

Może tak trzeba?