...
Ptaszki w klatce
"Wiem, rozumiem" - pocieszał w klatce
ptaka starego ptak młody -
"kiedyś żyłeś na wolności,
Dziś tęsknisz do swobody".
"Głupiś" - stary na to - wyjawię ci sekrety,
płaczę, bom powolny,
tyś szybszy, niestety.
To dla mnie rzecz przykra
i niezmiernie brzydka,
Zawsze mnie wyprzedzasz,
W biegu do korytka."
Koty
"Człowiek jest naiwny
i jak szczenię głupi "-
kocica piękna rzekła
do kota mniej ładnego -
"dasz się pogłaskać,
zaraz coś ci kupi."
Gdy wdzięcznie zamruczysz,
nadstawisz uszyska,
bez męczącej pracy
pełna będzie miska."
Posłuchał kot kocicy.
Mruczał, nie pracował.
Żywot chciał wieść słodki,
rozgniewał gospodarza,
wyleciał za opłotki.
Bo nie wiedział, biedny,
że los dzieli nierówno,
jednemu da urodę,
a drugiemu mało.
Że do kochania są syjamskie koty,
a taki zwykły, szary,
tylko do roboty.
Będzie
lepiej
Że w wannie duszno, ciasno? -
każdy karp się śmieje:
"Przetrzymamy, pamiętamy,
że Wigilię jutro mamy."
Marzanna, piękna panna,
liczy dni do marca.
Marzy o spacerze nad rzekę -
w barwnym korowodzie,
z radosnym człowiekiem.
Bałwana dzieci ukulały,
nazajutrz zapomniały.
Pociesza go myśl radosna,
że już wkrótce wiosna.
Mistrz
i uczeń
Ukończył uczeń szkołę,
marną miał cenzurkę.
Mistrz mu na drogę
takąż dał laurkę:
"Cóż ty w życiu będziesz robił
z takim wynikiem?"
Rzekło rezolutne dziecię:
"Pójdę w politykę."
Baran i zając
Zając był dowcipny i niezwykle miły,
więc zwierzęta w zajeździe
chętnie z nim piły.
Trwała w najlepsze szampańska zabawa.
Nagle wieść gruchnęła: polowanie,
ruszyła obława!
Zając płakał, narzekał, błagał barana.
Aż rzekł ten: "Zawiozę cię do lasu,
przeczekasz do rana."
Ale na drodze szczęście trwało chwilę,
psy zatrzymały barana:
Kierowco! Dwa promile!
Zając wziął nagrodę, zysk miał niemały.
Baran za kratkami
spędził roczek cały.
Morał z tej bajki płynie bardzo krótki:
z nieznajomym
nie pije się wódki.
I może jeszcze kogoś
myśl ta poruszy,
nie każdy to zając,
co ma długie uszy.
Lew
i jeż
Zwierzęta na sejmiku,
by lew ich nie zjadał,
prośby wniosły głupie.
Lwa rozgniewały, więc oznajmił krótko:
"Wszystkie mam was gdzieś".
Spłoszone zamilkły. Nagle cichutko
odezwał się jeż:
"- Mnie też?"
Wertery z budżetówki
Dwadzieścia lat tęsknili,
bardzo się kochali,
Gdy mogli być już razem,
pół roku wytrzymali.
Bo łatwiej z miłości cierpieć, ronić wiersze,
listy słać gorące,
niż miłośnie miesiąc przeżyć
za brutto trzy tysiące.
Wilk
i pies
Młody wilk okrutnie drwił z kundelka bytu:
"Twojemu życiu brakuje kolorytu.
Ojczyzna twoja to ciasne podwórze,
gęsi , barany, brudy i kurze.”
A prominencja? Zaiste wspaniała,
gospodarz nigdy trzeźwy, żona nie lepsza,
egzystujesz, biedaku, na poziomie wieprza.
A ja – wolny, swobodny, obywatel świata,
równina mi siostrą, las ma za brata.
Śpiewam księżycowi,
biegnę, gdzie zechcę,
czynię tylko, co mi każe serce.
Rad jestem wielce."
Ale lata płyną, wilk się postarzał,
bardzo ogłuchł, nieco oślepł,
schudł i poszarzał.
Pazur się stępił, wielkie kły wypadły,
czarne myśli wilka dopadły.
Ciężki frasunek,
gdzie przed starością znaleźć ratunek?
Wspomniał wilk z podwórza kundelka,
refleksja przyszła za późno, choć wielka.
Że w wieku podeszłym rachunki się płaci,
Temu głód zajrzy w oczy, tamten się wzbogaci.
Psu emerytura nie najgorzej się uda,
Miska jako taka,
Skromna, ale własna buda.
A gdzie wilk, co tak wolność kochał,
Światowiec i kosmopolita?
Nikt nawet nie zapyta.
Lis i oczytany kozioł
Lis skoczył za gąską,
lecz wpadł w studnię grząską,
przyjdzie dać głowę.
Nagle u góry stanął młody kozioł,
Ostrym rzucił słowem.
Lis wpadł na koncept, do picia zachęcał,
wyjaśniał, tłumaczył, przynęcał.
Koziołek głową tylko kiwał.
Niegrzecznie coś mruknął
i umknął.
Szczęśliwy,
drwin, że głupi, łatwo uniknął.
Dlaczego?
W szkole pilnie czytał bajki
biskupa Krasickiego.
Powrót do strony głównej